Czyli ściany tekstu i relatywnie rudymentarna oprawa graficzna... Czyli ostatni kontakt z hobby statkującego się mężczyzny.


poniedziałek, 8 stycznia 2018

MegaCity Blues - coś się kończy, coś zaczyna...

Nigdy nie stosowałem podziału kampanii na "sezony". Pomysł wydaje się conajmniej ciekawy, lecz nigdy nie czułem żebym w trakcie sesji miał taką kontrolę nad czasem czy napięciem by z powodzeniem i premedytacją punktować kulminacje, ucinać cliffhangery i kończyć sezony. Kiedy jednak moi gracze po pięciu sesjach cyberpunkowego sandboksa wreszcie osiągnęli znaczący sukces po czym musiała nastąpić przerwa w grze - zaczęli określać te pierwsze pięć sesji właśnie mianem "pierwszego sezonu".
 
W nowym roku wznowiliśmy nasze spotkania i jeśli konsekwentnie kontynuować myśl moich graczy, to pierwsza sesja "drugiego sezonu" zburzyła wszystko co wiedzieli o świecie. W dużym skrócie możnaby nasze ostatnie spotkanie nazwać "sesją dopalającego się lontu". Nie pojawiły się żadne nowe wątki, lecz pewne wydarzenia, wpuszczone w ruch czasem nawet na samym początku wspólnej gry, niczym misterna konstrukcja z domina wróciły do drużyny dając o sobie znać.
 
Ten wpis można potraktować jako nieco rozszerzone "okiem sędziego", bo opisuje konsekwencje jednych z bardziej istotnych rzutów, decyzji i rozwiązań mechanicznych, które miały miejsce w tej kampanii i to już jakiś czas temu, lecz nie mogłem o nich mówić otwarcie ze względu na... cóż... spoilery.
 
Jednym z wątków, nad którym drużyna pracowała niemal od początku, było sprzedanie oprogramowania dla celownika optycznego. Ostatnio (bodajże na sesji czwartej?) udało im się spotkać z przedstawicielami korporacji zbrojeniowej i jedyne czego brakowało to ten ostateczny sukces poprawek w kodzie oprogramowania żeby sfinalizować transakcję. Sukces, który Nolan wyrzucił na kościach na ostatniej sesji po podniesieniu umiejętności. Czego gracze nie wiedzieli, to że w czasie gdy Nolan puszczał prezentację z rzutnika - ja rzuciłem sobie 2k6 na reakcję. I mimo wcześniej uzyskanego +1 za świetnie przygotowaną prezentację rzut wyszedł zaledwie 4 ("arogancja, intryganctwo"). A zatem kiedy zarząd działu R&D oferował współpracę i udział w zyskach - bezczelnie łgał mu w twarz. Już wtedy zdecydowali, że kiedy tylko dostarczy prototy, to za jego plecami go rozbiorą na części pierwsze próbując odtworzyć i ukraść technologię. Zarobiliby miliony na jego wynalazku rzucając mu jakieś ochłapy i kontrakt pełen kruczków prawnych.
   
Na przestrzeni tych kilku sesji było też kilka rzutów tak/nie kością szcześciościenną. Czy Brian (kochanek Ustri) wie o intrydze? Gdzie leży jego lojalność? Czy zdradzi korpo? Czy wydaje mu się że Ustri go wykorzystuje? Ostatecznie (po kilku ciekawych wynikach wspomnianych rzutów) podjąłem decyzję i tak zapisałem w zeszycie na wieki wieków, że powie jej w ramach łóżkowych pogaduch jeśli do takowych dojdzie... Mimo kilku okazji - nie doszło. Akurat traf chciał, że poszła z nim do łóżka będąc w dobrym humorze na myśl o tej górze kredytów, którą zgarnie Nolan na dzień przed jego spotkaniem z przedstawicielami LUCYA celem przekazania prototypu... Wracając do domu nad ranem w bardzo dobrym humorze, przyniosła bardzo złe wieści...
 
I tu popełniłem błąd. Powinienem zakończyć sesję tym cliffhangerem i pozwolić graczom przez tydzień to przetrawić. Tymczasem ciągnąłem sesję o pół godziny za długo. Pół godziny dyskusji zrezygnowanych graczy, których to dobiło. Najbardziej wybrzmiały słowa Furiousmana: "no przecież nie dam rady w pojedynke z całym korpo..." Klimat cyberpunkowy aż się z niego wylewa...
   
Dla porządku i na zakończenie wypada wspomnieć o detalach, które gdzieś tam się przewinęły ale nie miały aż tak druzgoczącego wpływu na tę kampanię. Świat dalej żyje w swoim tempie i ignorowane przez graczy problemy rozwiązują się jakoby same. Dla przykładu - na tej sesji opisałem, że gdzieś w tle lecą wiadomości i reporter relacjonuje na żywo jak pewien dyrektor finansowy został odbity porywaczom z gangu Klaunów Kanibali. To była osoba, którą torturowali na gifach wysyłanych Nolanowi kiedy próbował z nimi negocjować "językiem memowym". Cały czas trwa kryzys żywnościowy - z jednej strony rozkwitają biznesy w stylu "kebab ze szczura", z drugiej ludzie utrzymujący się z niewielkich kramików z żarciem panicznie boją się podskakiwać korporacjom. Kassiusowi nie udało się namówić Terry'ego, żeby otworzył restaurację.
 
Ogólnie sesja zakończyła się dość depresyjnie, ale liczę na aktywność i inwencję graczy. Jakoś się wygrzebią z tego bagna - co do tego nie mam wątpliwości.


.